
Absurd rozwoju duchowego - Twoja Ciemna Strona - unikać jej, czy poznać?
Szaleństwo rozwoju duchowego
prowadzi wielu ludzi do błędnego przekonania, że należy usunąć każdy przejaw ciemności, każdą wadę i każdy cień z nich samych i ich życia. Problem z tego rodzaju myśleniem jest taki, że im bardziej próbujesz pozbyć sie czagoś, tym bardziej to coś staje się silniejsze. Działa tutaj prosta zasada akcja - reakcja oraz to, że dajesz temu energię, czyli to wzmacniasz. Na przykład próbujesz pozbyć się nadwagi / pryszczy / złosci / frustracji / żalu / męczącej koleżanki itd. ale im bardziej próbujesz, tym bardziej ci nie wychodzi... to samo dotyczy twoich wad i wszystkiego tego, czego nie akceptujesz.
Znam wiele osób, które w rozwoju duchowym doszły do absurdu. Nauczają i terapeutyzują innych udając niemalże świętych, podczas gdy ich ciemna strona wychodzi im uszami i przejawia się w najmniej spodziewanych okolicznościach. A potem słyszę lamenty: "Dlaczego to mi sie przytrafia, przecież jestem taka dobra?!" Dobroć, to tylko jedna strona medalu. A gdzie jest ta, po której jesteś złośliwa i wredna? Nie widzisz jej? No cóż, wobec tego wszechświat ci ją pokaże.
Wszechświat jest twoim lustrem,
tak, wiem, że to wiesz, ale czy rzeczywiście ta informacja zeszła głębiej, do najdalszych zakątków twojego zrozumienia? Czy widzisz, kiedy się na kogoś złościsz lub gdy kogoś obwiniasz? Kto jest odpowiedzialny za twoje kiepskie samopoczucie? Rodzice? Mąż lub żona? Szef? A może paskudny świat, który nie wygląda tak, jakbyś sobie tego życzył? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że nie akceptując czegoś dajesz temu władzę nad sobą? Hmm... no tak, ale jak zaakceptować zło na świecie? Te wszystkie straszne rzeczy, o których wiesz, o których słyszysz codziennie? To nie jest takie proste. Też miałam z tym kiedyś duży problem.
Najtrudniej, ale też najskuteczniej jest zacząć od siebie.
Będziemy to intensywnie ćwiczyć w >>> Szamańskiej Szkole Życia, ale jeśli chcesz zacząć na własną rękę, przypomnij sobie, o co cię ktoś ostatnio oskarżał. Że jesteś... jaki? jaka? Wredna? Bezduszna? Złosliwy? Nieczuły? Pomyśl i zapisz to sobie. Potraktuj to jako informację od wszechświata i odczep to od osoby, która wypowiedziała te słowa. Ona była tylko posłańcem. A teraz powtórz to sobie: "Jestem wredna i bezuszna. Jestem złośliwy i nieczuły." Poczuj, co się dzieje w twoim ciele, kiedy to mówisz. Jakie masz reakcje na te słowa? Jeśli czujesz się nieswojo, niespokojnie, brak ci tchu, boli cię brzuch albo kołacze serce - oznacza to, że nie akceptujesz siebie takiego, czyli nie akceptujesz swojego cienia. Niestety oznacza to również, że będziesz spotykał w życiu osoby, które są wredne, bezduszne, złośliwe lub nieczułe, albo wszystko to naraz.
Praca z cieniem
jest chyba najtrudniejszym wyzwaniem dla każdego uczestnika moich warsztatów. Już łatwiej jest wybaczyć swojemu oprawcy, niż przyznać się do swoich paskudnych uczuć. Jest to silnie oporowane z powodu wychowania i wzorców kulturowych. Niedawno, na zajęciach była bardzo miła dziewczyna. Chciała wszystkim pomagać, bo była taaaaka dobra! Ale ci niewdzięczni ludzie (którym pomagała) wcale jej nie szanowali! Ktoś mi powie, dlaczego? Ze środka procesu, w którym jesteś, nie widzisz o co chodzi, tak jak ryba nie postrzega wody, w której pływa. Trzeba "wyjść z siebie i stanąć obok", żeby to dostrzec. Dlatego praca w grupie jest tak efektywna, bo daje ci, w bezpiecznych warunkach, feedback, o co chodzi w twoim procesie życiowym. Uwielbiam te momenty ŁAŁ, kiedy w końcu dostrzegamy prostą prawdę o sobie samych, a następnie się na nią godzimy. Wtedy nagle pojawia się przestrzeń i problem znika, rozpływa się gdzieś i nie wraca. To istny cud!
A potem pojawia się moc.
Nagle okazuje się, że ludzie zaczynają się do nas odnosić z większym szacunkiem, mówienie NIE przychodzi łatwo i nie mamy stresu, że kogoś urazimy swoją odmową. Zaczynamy być ważni dla siebie, a tym samym dla innych (proszę nie mylić z rozdętym ego), wzrasta nasze poczucie własnej wartości. Każda odzyskana, zaakceptowana część samego siebie to spektakularne zwycięstwo i poczucie pełni własnego jestestwa. A to dopiero początek, bo im więcej mamy mocy, tym ciekawszych i bardziej fascynujących rzeczy możemy się nauczyć, na przykład wpływania na pogodę. Wyobrażasz sobie, że ktoś z niskim poczuciem własnej wartości staje odważnie, wyciąga ręce w górę i rozgania chmury? Też mam uśmiech na twarzy :) Ilość niebywałych rzeczy, do których jesteśmy zdolni przechodzi najśmielsze oczekiwania, pod warunkiem jednak, że jesteśmy CAŁYM SOBĄ, a nie tylko tym "lepszym" kawałkiem. Połowa, to tylko zawsze połowa. Może dlatego niektórzy szukają tej drugiej w innym człowieku?
Nie namawiam Cię,
żebyś poznała swój cień, to zdecydowanie nie jest dla wszystkich. Większość ludzi woli żyć w iluzji i broń Boże, żeby ich stamtąd wyrywać. Jeszcze może się takiemu śmiałkowi oberwać, bo przecież "trzeba być dobrym i walczyć ze złem". Kiedy to piszę, przypomina mi się list, który dostałam od pewnego pensjonariusza zakładu karnego. Napisał do mnie z prośbą o pomoc szamańsko-energetyczną i zakończył swój wywód przyrzeczeniem, że chce być lepszy i na pewno "się poprawi". Ostatnie słowa brzmiały: "I będę zabijać zło". Oczy otworzyły mi się szeroko i pomyślałam, że pewnie właśnie dlatego zmienił adres na ZK. A więc, szczerze, nie polecam nikomu, kto "chce być dobry", żeby próbował, ale tych, którzy chcą poznać siebie i być całością - jak najbardziej. Najbiższa okazja już niebawem.